Przyznam szczerze, ze na smierc zapomnialam, ze lecielismy z przesiadka w Londynie.. Londyn we mgle mi sie ulotnil.. zreszta oprocz obszernej strefy wolnoclowej, od swiatel ktorej mnie tylko oczy bolaly, nic wiecej nie bylo nam dane zobaczyc, bo i jak? :)
W tamtym momencie Londyn byl tylko miejscem, gdzie z pasu startowego odlatywal nasz samolot do Bangkoku. Samolot calkiem zreszta konkretny, powiedzialabym wielki, z tlumem ludzi w srodku. Wlasciwie to w tym samolocie poczulam znow to cos. Nazwalabym to 'odnalezieniem siebie w istniejacym momencie'
Po raz pierwszy mialo to miejsce, gdy mialam 19 lat i plynelam promem do Dover, na gornym pokladzie jedzac jajko od babci i patrzac w zachodzace slonce.. nie wiedzac co mnie czeka po drugiej stronie... to sa najpiekniejsze momenty:))
Gdy tak lecielismy zerknelam na lewo, kolo mnie siedzial Bartek, ktory ledwo sie miescil miedzy fotelami i ogladal bajki dla dzieci, po prawej Blondas za nic nie mogl dojsc jak wlaczyc film.. Popatrzylam w fotel przed soba i pomyslalam...
'No tak... siedze w samolocie, gdzies nad oceanem ( dobrze byloby wiedziec ktorym, chociaz czy to cos zmienia...) w drodze do Bangkoku, z dwoma swirami, bez grosza przy duszy, porzuciwszy prace... hm..yeah baby!!!'
Jak to przyjaciel powiedzial 'Przygoda przygoda kazdej chwili szkoda' Hm.. zreszta ten przyjaciel jest poczatkiem obecnych wydarzen...:)
Miejcie oczy szeroko otwarte bo nigdy nie wiecie kto jest Waszym przewodnikiem zyciowym.. moze byc ich wielu.. takze patrzcie i sluchajcie, a marzenia sie spelnia...
Btw pisze z Londynu:D
Podpowiedz od suflera (Barci): na lotnisku w Londynie to poszlismy do kaplicy i zastanawialismy sie czy bylby to nietakt gdybysmy sie tam zdrzemneli, a Blondas sie oczywiscie zgubil...